Błoto, pot i ból.... mnóstwo bólu!
Monika Suchoszek
“Nigdy wiecej!” takie było nasze postanowienie po przebiegnięciu ok 32km (chociaż muszę przyznać, że w zeszłym roku zapadła podobna decyzja :p). Tym razem biegliśmy wystarczająco szybko, aby nie zostać wyeliminowanym i zakończyć Iron Viking w czasie 6 godzin i 54 minut. Celem było przebiegnięcie pełnego maratonu z ponad 100 dodatkowymi przeszkodami na trasie w przepisowym limicie 7.5 godziny. Przeszkody były bardzo różnorodne, niektóre z nich wymagały od zawodników dużej siły, podnoszenie i przeciąganie ciężarów, co było zdecydowanie łatwiejsze dla Sebastiana. Ja osobiście preferuję przeszkody z obręczami, linami i metalowymi rurkami, które trzeba było przejść bez odpadnięcia na ziemię. Moje wspinaczkowe umiejętności sprawiły, że poradziłam sobie z nimi dosyć dobrze i miałam przy tym mnóstwo zabawy! Zdecydowanie na minus oceniam fakt, że wiele przeszkód siłowych miało tylko jeden wariant ciężaru, który dla mnie (minimum 20kg lżejszej od uczestniczących facetów, którzy często wyglądali jak prawdziwi vikingowie!) był często nie do ruszenia. Nie wiem jak to się dzieje, że podczas zorganizowanych biegów odkrywam w sobie pokłady energii o których nie miałam pojęcia :) W tym wypadku może było to spowodowane faktem, że tylko ok 10% uczestników na tym dystansie stanowiły kobiety i to my dostawałyśmy gorący doping od osób obserwujących zawody.
Konieczcie sprawdźcie najbliższe biegi - Iron Viking Polecamy bieg w grupie bo wtedy najlepsza zabawa i również można pokonywać trudniejsze przeszkody zespołowo co czasem jest wręcz koniecznością (np.ogromne ściany).
Subscribe via RSS