Zeeland, region w Holandii, który ponownie urzekł nas swoim spokojem. Wycieczka z Nieuwvliet do Vlissingen
Monika Suchoszek
Długi weekend zbliżał się nieubłagalnie a my ciągle zmienialiśmy plany, ponieważ ciężko było zdecydować, gdzie pojechać, gdy rząd belgijski wprowadzał coraz więcej ograniczeń dotyczących podróżowania. Stworzona została lista państw/regionów po wizycie których, rekomendowana lub nakazywana była kwarantanna. Luxemburg, nasz pierwszy cel podróży, został na niej umieszczony, dlatego zmieniliśmy plany i udaliśmy się ponownie do bezpieczniejszej (wg rządu) Holandii. Tym razem mieliśmy 4 dni na odkrywanie uroków regionu zwanego Zeeland.
Okazało się, że znalezienie wolnego miejsca na polu namiotowym nie było wcale łatwe! Zależało nam tylko na tym, aby camping był położony niedaleko ładnej plaży, gdzie moglibyśmy dojść pieszo bo o wynajęciu rowerów na ostatnią chwilę mogliśmy zapomnieć. Chyba wszyscy postanowili skorzystać z pięknej pogody. Okazało się, że na małych polach namiotowych są przeważnie dodatkowe miejsca dla małych namiotów, bez podłączenia do prądu i takie właśnie udało nam się rarezerwować. Ogólnie zauważyliśmy, że na małych polach namiotowych odstępy pomiedzy namiotami były większe, mniej ludzi skupiało się przy budynkach sanitarnych co dawało nam dodatkowe poczucie bezpieczeństwa, jeśli chodzi o rozprzesztrzenianie się koronawirusa. Co ważne, większe pola namiotowe mają może łatwe systemy rezerwacji miejsc online, ale przeważnie trzeba się tam wybrać na minimum 5 nocy. Byliśmy bardzo zadowoleni z naszego pola namiotowego, na środku znajdowało się boisko do piłki nożnej a wokół niego ustawione były w rzędzie kampery oraz namioty, wszystko otoczone krzewami i drzewami, a do tego mini zoo oraz plac zabaw dla dzieci. Miejsce było bardzo zadbane z mnóstwem kwiatów, co dodatkowo tworzyło przyjemną atmosferę (więcej informacji praktycznych na końcu postu).
Na pole namiotowe udało nam się dojechać wczesnym popołudniem i z racji tego, że pogoda była cudowna, przepakowaliśmy się szybko i ruszyliśmy na plaże by te parę godzin jeszcze na niej poleżeć. Plaża początkowo wydała się zatłoczona, ale było tak tylko przy samym wejściu, gdzie ludzie tłoczyli się wokół restauracji. Wystarczyło przejść 100-200m by cieszyć się kawałkiem plaży tylko dla Nas :D Plaża w tym regionie jest naprawdę szeroka, ale oczywiście zmiania się to dość drastycznie podczas przypływu, do czego nie jestem przyzwyczajona ponieważ będąc nad polskim Bałtykiem nie doświadczymy tego typu pływów. Dzień był słoneczny, jednak zimny bryza morska powodowała, że zazdrościłam innym posiadania parawanu :)
Słońce chyliło się ku zachodowi, więc po powrocie z plaży postanowiłam udać się na wieczorny bieg wzdłuż morza oraz pobliskiej rzeki. Początkowo biegłam małą uliczką, która zaczynała się zaraz przy naszym polu namiotowym, potem podążałam przez dłuższy czas ścieżką rowerową wzdłuż potoku zwanego Zwarte Gat, aż dobiegłam do rezerwatu przyrody ‘Waterdunen’ nad samą linia brzegową. Wtedy zaczęłam biec wzdłuż morza ponownie po ścieżce rowerowej, która jest moim zdaniem rewelacyjna bo możemy cały czas podziwiać morze jadąc na rowerze. Szczególnie o tej porze dnia, zaraz przed zachodem, miejsce to było praktycznie puste a widoki rewelacyjne. Tylko nieliczni turyści czekający na zachód słońca oraz konie przechadzające się po plaży i pusta ścieżka rowerowa, tak wygląda to miejsce wieczorem :D
Kolejnego dnia nie udało nam się wypożyczyć rowerów, dlatego postanowiliśmy podjechać samochodem do Breskens, zostawić go na parkingu w porcie i udać się promem do Vlissingen położonego po drugiej stronie wybrzeża. Na promie było dość tłoczno i nie każdy nosił maskę ochronną, pomimo nakazu. Przeprawa promowa trwa tylko 20min więc bardzo szybko znaleźliśmy się w docelowym mieście.
Najpierw ruszyliśmy wzdłuż wybrzeża do centrum miasteczka (ok 2km), mijając stare armaty ustawione przy brzegu oraz symbol Holandii jakim jest oczywiście wiatrak przy którym znajdował się pomnik podpisany “Uncle Beach”, upamiętniający miejsce walki o wyzwolenie Vlissingen w 1944 roku. Będąc już praktycznie w samym sercu miasta, zauważyliśmy ciekawy budynek, który okazał się być muzeum o nazwie “Het Arsenaal”, miejsce gdzie dzieciaki mogą odkrywać świat piratów! Tuż obok tego muzeum, znajduje się mały port pełen jachtów a wokół niego sklepiki oraz restauracje. Przespacerowaliśmy się również główną ulicą handlową miasta prowadzącą do małego kościoła, jednak jak to w każdą niedziele, wszystkie sklepy były zamknięte a ulice praktycznie puste.
Po południu postanowiliśmy odwiedzić muzeum morskie (“MuZEEum”), gdzie mogliśmy poznać historię żeglarstwa okolic miasta Vlissingen, Obecnie należy zarezerwować miejsce na konkretną godzinę, ponieważ ilość osób wpuszczana co 30min jest ściśle ograniczona. Nie mieliśmy jednak problemu by kupić bilety online na godzinkę przed wizytą, także spontaniczna wizyta w muzeum jest również opcją. Ogólnie byliśmy bardzo zadowoleni z decyzji i nie często mam odczucie po wizycie w muzeum, że miałabym ochotę zobaczyć więcej ekspozycji. Po schowaniu plecaków w szafkach do tego przeznaczonych, otrzymaliśmy audioprzewodniki w języku holenderskim oraz angielskim, ponieważ eksponaty są podpisane bardzo pobieżnie a historie ich opowiada narrator, co bardzo przypadło mi do gustu. Opowieści nie były zbyt długie i zawierały interesujące szczegóły o statkach wypływających z Vlissingen i pływających po cąłym świecie wieki temu, o tym jak funkcjonował port w tutejszym mieście oraz o największych katastrofach morskich, które pozostawiły wraki statków na dnie oceanu. Możliwe jest wejście na wieże w muzeum i podziwianie z niej panoramy wybrzeża oraz portu, który znajduje się w okolicy muzeum. Na jednym z poziomów wieży znajduje się pracownia, gdzie naprawiane są stare modele statków oraz różne przedmioty wyłowione z morza, które kiedyś trafią na ekspozycję w muzeum.
Po obowiązkowej wizycie w lodziarni, ruszyliśmy z powrotem do portu, gdzie nie czekaliśmy długo na prom powrotny do Breskens. Niebo przybrało groźnego koloru i nasilił się wiatr, przez co wzburzone morze stało się interesującym tłem do zdjęć pływających łódek :)
Informacje praktyczne:
-
Zatrzymaliśmy się na polu namiotowym: Camping De Catshoek
-
Prom Breskens - Vlissingen - cena 8.35 euro za osobę, bilet w dwie strony dla pieszych. Posiadacze rowerów muszą zapłacić już 10.35 euro za bilet. Ogromny parking zaraz obok terminalu promowego w Breskens jest darmowy, zawsze to jakaś pozytywna informacja :)
-
Bilet do muzeum morskiego - 10.50 euro od osoby MuZEEum, bilet uprawnia również do odwiedzenia pobliskiego manumentu The Casemates, części starej fortrecy znajdującej się w pobliżu mezeum (nie byliśmy pewni czy to w ogóle było otwarte). Audioprzewodniki (dostępne w języku holenderskim, angielskim, niemieckim oraz francuskim) są wliczone w cenę biletu i bardzo potrzebne, ponieważ eksponaty nie są szczegółowo opisane i wydaje mi się, że w ten sposób więcej zapamiętaliśmy. Czas spędzony w muzeum to około 1.5 godziny
Subscribe via RSS